Autor |
Wiadomość |
Simiril |
Wysłany:
Nie 23:11, 29 Cze 2008 Temat postu:
|
|
okej, znoszę. rozumiem. źle przedstawione postacie, błędy interpunkcyjne. pewnie jeszcze tysiące innych błędów różnego rodzaju. w efekcie - owo 'dzieło' jest do bani. i ja to naprawdę wiem... jak już mówiłam, nie umiem pisać ficków. nie umiem się wczuwać w realne postacie i nigdy nie potrafiłam. nie mam żalu o krytykę (nigdy nie mam, chyba że wygląda tak jak krytyka mojego brata... ale to swoją drogą) |
|
Prinzessin von Dunkelheit |
Wysłany:
Nie 22:57, 29 Cze 2008 Temat postu:
|
|
Jakiego fałszywego? Skoro już zacząłem przeglądać... wciągnęło mnie to w końcu. A skoro chciałaś, bym to przejrzał, teraz znieś godnie krytykę. |
|
Simiril |
Wysłany:
Nie 22:54, 29 Cze 2008 Temat postu:
|
|
ech... musieliście akurat przyczepić się do tego? nie pisałam tego serio, nie zajmuję się tym zespołem. w ogóle nie umiem pisać ficków, do jasnej ciasnej. a że interpunkcja kuleje to wiem... wszystko tu kuleje... więc może tak łaskawie dacie zdechnąć temu 'dziełu' w samotności, okej? było bezpiecznie zagrzebane na dnie tego działu... musieliście akurat to wyciągać?
(Księżniczku... mówiłam - nie zmuszam. robisz co chcesz... tylko skoro tak, to nie wykazuj fałszywego zainteresowania, okej?) |
|
germanizacja |
Wysłany:
Nie 21:37, 29 Cze 2008 Temat postu:
|
|
podciągał nogę do twarzy? wybacz, ale przypomniał mi się fick, w którym Die obgryzał paznokcie u nóg.
Cóż... bywało lepiej. Co do interpunkcji, może zatrudnisz betę? |
|
Prinzessin von Dunkelheit |
Wysłany:
Nie 20:08, 29 Cze 2008 Temat postu:
|
|
Nie chodzi o co bardziej ekscytujące części ciała, tylko o to, że zachowują się tu jak banda pięciolatków i to wyjątkowo zniewieściałych egzemplarzy.
na stojącym pod ścianą krześle, siedział nie, kto inny jak Zero. Krzywił się strasznie z bólu, podciągnął swoją nogę do twarzy i dmuchał na nią zawzięcie… Po chwili spojrzał żałośnie na Hizumi’ego jakby oczekiwał współczucia.
Ciężko to sobie wyobrazić xD
litościwie pomijam kwestie interpunkcji ;>
nadal mam komentować Twoje dzieła? ;>
|
|
Nanaki |
Wysłany:
Nie 11:29, 29 Cze 2008 Temat postu:
|
|
Nie chodzi mi o TO, zboczeńcu. xD |
|
Simiril |
Wysłany:
Nie 1:22, 29 Cze 2008 Temat postu:
|
|
z tego, co wiem to są na swoim miejscu... jak nie wierzysz to możesz sama sprawdzić ;> |
|
Nanaki |
Wysłany:
Nie 0:47, 29 Cze 2008 Temat postu:
|
|
A ja się zastanawiam, gdzie podziała się ich męskość? |
|
Prinzessin von Dunkelheit |
Wysłany:
Pią 11:45, 27 Cze 2008 Temat postu:
|
|
Mhm, rozumiem, że zespół D'espairs Ray składa się z pięciolatków? ;> |
|
yapi |
Wysłany:
Sob 20:04, 16 Lut 2008 Temat postu:
|
|
i dobrze ze sie nie skesili. ale moglas bardziej rzobudowc wątek zero x hizumi.... ale fajne X33 musze coś napisać... dzisiaj skończę asagi x Ruiza, i biorę się za czerwonego kapturka... |
|
Nanaki |
Wysłany:
Sob 17:25, 16 Lut 2008 Temat postu:
|
|
... A gdzie seks? |
|
Simiril |
Wysłany:
Sob 16:49, 16 Lut 2008 Temat postu:
Gablotka z porcelaną (D'espairs Ray) |
|
No dobra... wreszcie skończyłam ... nawet motyw yaoi'owy jest!
Speszyl dzięksy for yapi
and for ju!
Hizumi skulił się na łóżku i mocniej opatulił się kołdrą. Zamknął oczy oczekując na nadejście snu. Po chwili już już odchodził do krainy Morfeusza… Gdy nagle rozległ się straszny łoskot, tak jakby ktoś bawił się w korytarzu frizbi używając do tego wszystkich talerzy naraz… Rozespany Hizumi zerwał się z łóżka i wybiegł na korytarz.
Tuż przed nim leżała jego szklana gablotka z porcelanowymi zastawami, dookoła rozsypane były szczątki tego, co z nich zostało. Naprzeciwko, na stojącym pod ścianą krześle, siedział nie, kto inny jak Zero. Krzywił się strasznie z bólu, podciągnął swoją nogę do twarzy i dmuchał na nią zawzięcie… Po chwili spojrzał żałośnie na Hizumi’ego jakby oczekiwał współczucia.
- Twoja gablotka… -zaczął.
- ZNISZCZONA!! –ryknął Hizumi tak, że Zero prawie spadł z krzesła. – ROZBITA W DROBNY MAK! MOJA CENNA KOLEKCJA!
Padł na kolana i zaczął zbierać kawałeczki porcelany, jednak, gdy dotarło do niego, że już nic nie da się zrobić zerwał się znowu i ruszył w stronę Zero.
- T-TY! T-y….! – dyszał ciężko nie znajdując odpowiednich słów do określenia sprawcy jego nieszczęścia. – Jak mogłeś!? – wydyszał w końcu.
- To nie moja wina…
- Tak, jasne! Duchy ją zrzuciły! Albo lepiej… KRASNOLUDKI!
Był już niebezpiecznie, blisko, gdy Zero zerwał się z krzesła i zaczął odkicywać jak najdalej od niego. Strach dodawał mu sił, jednak Hizumi był zdrowy i wściekły… Dopadł go na najbliższym zakręcie… Rzucił się na niego, powalił i przygniótł. Zero zawył z bólu. Próbował się wyrwać, jednak Hizumi mocno go trzymał.
- Ej… No, co wy? Tak na korytarzu? – usłyszeli za sobą głos, Karyu.
- Nie ładnie… - Tsukasa skrzyżował ręce na piersiach.
W końcu Zero udało się wyrwać z uścisku zaskoczonego Hizumi’ego. Nie uciekł jednak za daleko, bo się potknął i znowu wywrócił. Tsukasa nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
- Hizumi! Ty brutalu! Widzisz? Na nogach się biedaczek nie może utrzymać…
- No, co ty… - burknął podirytowany Hizumi. – chce go zabić, a nie…
- Hah! Nie tłumacz się! Wiemy, co chciałeś zrobić! Niegrzeczny, Hizumi. – zawtórował Karyu.
-Przestańcie! – krzyknął rozeźlony.
Rozejrzał się dookoła i wtedy zauważył, że Zero już nie ma w korytarzu. Spojrzał na Tsukasa’ę i Karyu ze śmiercią w oczach.
- Gdzie on jest? – spytał.
- Kto? Twój kochanek…?
- Nie jest moim kochankiem! Gdzie on jest?! – krzyknął.
- Pobiegł na dół… Hej! Hizumi! – krzyknął za nim Tsukasa ale ten już go nie słuchał. Tsukasa spojrzał zdziwiony na Karyu. – Co mu się stało? Czego on chce od Zero?
- No wiesz… może obwinia go o tę spadniętą gablotkę? – spytał Karyu patrząc na niego spode łba.
Znalazł go w kuchni. Właściwie gdyby nie to, że Zero miał uczulenie na kurz i kichnął to by nie zajrzał do tej szafki. Ale zajrzał… I wywlókł opierającego się Zero na środek kuchni.
- Aua! Au…. – zawył tamten, gdy walnął głową o drzwiczki.
- Hizumi! – Karyu wbiegł do kuchni, ciągnąć za sobą Tsukasa’ę.
- Czego chcecie? – syknął potrząsając wyrywającym się Zero.
- Tsukasa chce ci coś powiedzieć… - powiedział Karyu i popchnął perkusistę.
- Co? – spytał inteligentnie Hizumi marszcząc brwi.
- No więc… Emmm… To ja zrzuciłem twoją gablotkę… Przez przypadek spadła na nogę Zero… Przestraszyłem się i uciekłem… A potem… No… Sam wiesz… Nie gniewasz się, stary? – spytał nieśmiało. Widząc wzrok wokalisty zaczął się cofać.
- Chodź Zero… Nasi koledzy mają trochę do obgadania… - powiedział Karyu biorąc Zero za rękę i wyprowadził go z kuchni.
Wieczorem Zero wcale nie przestała boleć noga. Siedział na fotelu w salonie i masował ją posykując z bólu. Drgnął słysząc głos Hizumi’ego.
- Nadal boli?
- T-tak… - spojrzał przestraszony na wokalistę. – Nie gniewasz się o tę gablotkę?
- Na ciebie już nie… - uśmiechnął się i uklęknął przed Zero.
- Hizumi…?
- Cicho… – szepnął i zaczął delikatnie masować nogę Zero.
Basista jeszcze przez chwilę patrzył się zdziwiony na Hizumi’ego. Potem jednak oparł się wygodniej o fotel i zamknął oczy. Czuł motylki w brzuchu. Po chwili bezwiednie zaczął głaskać wokalistę po włosach.
- Nadal boli? – spytał po jakimś czasie Hizumi.
- Troszeczkę… - odparł Zero, chociaż już dawno przestało go boleć. |
|
|